Kurs Działań Nieregularnych – relacja instruktora (foto)

9 sierpnia 2013 Kordek

Zapraszamy czytelników portalu ObronaNarodowa.pl do zapoznania się z relacją jednego z instruktorów Kursu Działań Nieregularnych (KDN), który odbył się w dniach 25 – 30 lipca 2013 r. w Studziankach Pancernych organizowanego przez Stowarzyszenie ObronaNarodowa.pl. W kursie wzięło udział 22 uczestników z różnych organizacji z całej Polski (ZS „Strzelec” OSW, SJS, ObronaNarodowa.pl). Kadrę szkoleniową stanowili członkowie ON.pl, oraz mjr rez. Krzysztof Wójcik. Organizatorzy pragną podziękować Panu Pawłowi Brysiowi (Fundacja Obrońców Polski i Muzeum Bitwy pod Studziankami) za umożliwienie wykorzystania obiektu.


Lipcowy poranek na przystanku autobusowym w Radomiu. Wraz z pięcioma wodzisławskimi strzelcami czekam na bus, który przybliży nas o kilka kilometrów do Studzianek Pancernych, gdzie ma odbyć się tegoroczny Kurs Działań Nieregularnych. Jesteśmy nieprzytomni po nocnej podróży, ale jak to zwykle podnosimy się na duchu humorystyczną rozmową.

Sam ukończyłem taki kurs w 2008, kiedy to mjr rez. Krzysztof Wójcik przeprowadził na nas skrócony kurs przypominający intensywnością ten znany z opisów uczestników szkolenia Ranger w USA.

Około godziny 10.00 znaleźliśmy się w budynku szkolnym w Studziankach Pancernych, widok niesamowity, szkoła wybudowana w ramach akcji „1000 szkół na tysiąclecie państwa polskiego”, jednakże inna niż te, które znamy z naszych miast. Ufundowana została przez Warszawski Okręg Wojskowy, a od kilku lat pozostaje w zapomnieniu. Na szczęście pojawił się Paweł Brysiow (Fundacja Obrońców Polski i Muzeum Bitwy pod Studziankami), który wkłada całe swoje serce w proces stworzenia w tym miejscu skansenu i miejsca pamięci bitwy.

Kurs rozpoczęliśmy o godzinie 12.00 apelem. Kierownik kursu mł. insp. ZS dr Paweł Makowiec wprowadził kursantów w cele i zakres szkolenia. Po przeliczeniu towarzystwa okazało się, że przez najbliższe 6 dni będziemy prowadzili zajęcia z ok. 25 osobowym plutonem. Patrząc z perspektywy całości kursu liczba ta była wystarczająca.

Na dowódcę plutonu został wyznaczony jedyny ochotnik, który zgłosił się do tej funkcji – Carlos z 1 Mazowieckiej Drużyny Lekkiej Piechoty Obrony Terytorialnej.

No i zaczęło się, pierwsze popołudnie spędziliśmy wraz z drugim instruktorem Matim na boisku szkolnym starając się dograć procedury panujące wewnątrz plutonu. Założenie było proste, musimy do sobotniego popołudnia przygotować kursantów do realizacji zadań, jakie postawi przed nimi mjr rez. Krzysztof Wójcik. Kurs miał się bowiem zakończyć realizacją przez szkolonych trzech zadań taktycznych w ciągu 36 godzin.

Nawigacja lądowa dzienna i nocna, zajmowanie rejonu wyjściowego oraz bazowego, meldunki, planowanie, stół plastyczny, organizacja pododdziałów lekkiej piechoty, wyposażenie indywidualne, to tylko niektóre z intensywnie prowadzonych zajęć w ciągu pierwszych dni kursu. Do tego wszystkiego zaczęło dochodzić zmęczenie oraz serwowany przez nas kursantom brak snu.

Pierwszym elementem sprawdzającym było przenikanie, które kursanci zrealizowali nad ranem trzeciego dnia szkolenia z całkiem dobrym skutkiem. Następnie spędzili pierwszą noc w terenie przygodnym otaczającym Studzianki Pancerne realizując zaplanowaną wcześniej szczegółowo zasadzkę – efekt całkiem zadowalający, poza tym, że jeden z instruktorów niezauważony schował się bezpiecznie w rowie melioracyjnym.

Coraz większe zmęczenie wpłynęło wydatnie na kursantów, symulacja stresu na takich szkoleniach to podstawa. Ludzie wolniej myślą, reagują, ale tym samym mogą poczuć choć trochę jak to jest być na bojowym patrolu. Najciekawszym jest zawsze to, że jako instruktor jestem równie niewyspany jak szkoleni, ale jak to mówią: życie, nikt pączków nie obiecywał.

Ani się obejrzeliśmy, a tu sobota, dzień rozpoczęcia ćwiczenia aplikacyjnego. Po przyjeździe mjr. Wójcika pierwszy kontakt ze szkolonymi i od razu postawienie pierwszego zadania.

Zadanie 1: Siłami plutonu zdobyć i utrzymać do nadejścia sił głównych stacjonujących we wsi Studzianki Pancerne most we wsi Chodków. Zdobycie przeprawy umożliwi siłom głównym w sile brygady wyjście na lewe skrzydło i tyły batalionu broniącego się na zachodzie od miejscowości Ryczywół. Ze względu na brak pełnych informacji na temat umiejscowienia ładunków i patroli przeciwnika, most musi zostać jednocześnie zdobyty z obydwu przyczółków. Doszliśmy do wniosku z Pawłem, że to bardzo trudne, ale i ciekawe, więc przyglądaliśmy się planowaniu i staraliśmy się pomóc na ile to było możliwe. Na pierwsze ćwiczenie z instruktorów towarzyszyć będzie kursantom Marek, który cały wieczór uwijał się jak w ukropie. Pluton otrzymał profesjonalne zdjęcia satelitarne, mapy, zdjęcia obiektu oraz do dyspozycji oświetlone miejsce na stół plastyczny. Swoją drogą zastanawialiśmy się z instruktorami, czy ktoś kilkadziesiąt lat temu pomyślał by o tym, że w miejscu w którym stał pamiątkowy czołg, grupa młodych ludzi będzie planować działania taktyczne.

Dla niektórych była to zupełnie nowa jakość prowadzenia ćwiczeń. Po odprawie i ćwiczeniach przygotowujących poszczególne drużyny do działania, pluton ruszył w las. Nareszcie chwila na sen – obaj z Pawłem padliśmy na karimaty i szybko pokonała nas noc. Po około godzinie wyrwał mnie ze snu telefon od Marka: zejdź na dół, mamy pierwszego który nie dał rady. W drzwiach szkoły zobaczyłem bladego jak ściana chłopaka na miękkich nogach, na szczęście okazało się, że to nic groźnego i tym samym po odpoczynku do drużyny sił pozorujących przeciwnika dołączył kolejny strzelec. Długo nie pospaliśmy – nad ranem po zabraniu pozorantów z GSR z Radomia Maxa i Van Damme-a pojechaliśmy zabezpieczać most. Po ustawieniu posterunku przy jednym z przyczółków rozpoczęliśmy oczekiwanie na pluton kursantów. Jak się potem okazało, gęsty las i błędy w nawigacji doprowadziły do dużego opóźnienia i koniec końców ze względu na zbieg okoliczności most został zaatakowany z jednego kierunku przez czteroosobowy zespół… i most wesoło wyleciał w powietrze (swoją drogą pamięta ktoś cytat z filmu: Trzymajcie się! wysyłam wam dwa plutony SS! – różne rzeczy instruktorom do głowy przychodzą). Podsumowanie odbyło się w punkcie rozejścia do natarcia. Po tym ćwiczeniu pluton kursantów dostał możliwość przemieszczenia się w rejon bazowy i odpoczynku, niestety po raz kolejny kursantów pokonała charakterystyka terenu i z odpoczynku nie pozostało wiele.

Zadanie 2: Po osiągnięciu rejonu wyjściowego do zadania drugiego zostałem zaangażowany w kolejny etap ćwiczeń, jako towarzyszący kursantom aż do zakończenia kursu. Przedstawiony jako członek lokalnego ruchu oporu miałem kursantom pomóc w zadaniu, którym było: wykonanie napadu na rampę kolejową w rejonie bocznicy kolejowej Elektrowni Kozienice, zabezpieczenie rejonu oraz przyjęcie ciężarówki lokalnego ruchu oporu, na które zostanie przeładowany towar z podstawionego przez zaprzyjaźnionych kolejarzy pociągu. Wprowadziłem kursantów w charakterystykę obiektu prezentując dokumentację fotograficzną, a następnie doprowadziłem pluton w rejon wyjściowy do rozpoczęcia realizacji zadania. Bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie decyzje Carlosa i jego sierżanta. Szybko rozpoczęli działanie realizując zadanie zgodnie z ustalonym wcześniej harmonogramem czasowym. Dzięki temu partyzant z ciężarówką, którego świetnie zagrał nasz gospodarz Paweł odjechał, a pluton wrócił do ugrupowania wojsk własnych. No i tu rozpoczął się trudniejszy niż się wszystkim wydawało element szkolenia – powrót do Studzianek Pancernych w celu odzyskania zdolności bojowej. Odległość około 10 km okazałą się zabójcza dla niektórych kursantów. Na moście, który rano był celem ataku musiałem podzielić pluton na dwie grupy, pierwsza pod przewodnictwem sierżanta plutonu ruszyła swoim tempem do szkoły. Druga grupa złożona z ludzi, którzy ze względu na problemy z nogami nie potrafili dotrzymać tempa swoim kolegom. Droga okazała się bardzo długa, na miejscu znaleźliśmy się około 4.40 nad ranem. Szczerze mówiąc byłem dumny, że Ci ludzie o własnych siłach dotarli na miejsce, choć musiałem nieść plecak i broń za jednego z nich. O 05.50 obudził mnie kierownik ćwiczenia i czasoprzestrzeń znów się zagięła.

Zadanie 3: O godzinie 06:00 podjąłem pierwszą próbę zbudzenia ludzi, którzy po prostu kładąc się do łóżka stracili przytomność ze zmęczenia. Ostatnim zadaniem jakie postawił mjr Wójcik przed kursantami było przygotowanie zasadzki na kolumnę przeciwnika, w składzie której będzie się przemieszczał dowódca batalionu. Dobudzić kursantów udało się dopiero około godziny 07.30. Zasadzka była niejako poprawką ćwiczenia z soboty, które nie było w 100% udane. Na zadanie przydzielony został również kierownik kursu, do mnie należało zainicjowanie zasadzki likwidacją pojazdu jadącego na czele kolumny strzałem z granatnika RPG-75. Kursanci mimo zmęczenia zaplanowali zadanie, przeprowadzili ćwiczenie przygotowawcze i udali się w rejon zasadzki. Dowódca rozprowadził ludzi, moim buddy jest Van Damme z GSR z Łodzi. Pierwszym moim zadaniem było poinformowanie mjr Wójcika o gotowości. Śmiesznie musiało wyglądać jak kręcę się między drzewami szukając zasięgu w końcu się udało – pojazdy ruszyły. Leżymy więc przy pniu czekając na pojazdy kolumny. Po kilku minutach ubezpieczenia dały znać, że kolumna jedzie, tętno przyspiesza, Van Damme celuje i BACH!…, pierwszy pojazd zalicza bezpośrednie trafienie i akcja się zaczęła. Myślę, że zdjęcia mówią same za siebie. Naprawdę profesjonalne przygotowanie włącznie z pozoracją ładunku wysadzającego zebraną w zasadzce broń i wyposażenie. Pozorowane siły przeciwnika oczywiście sprawdziły się w 100%. Nie tylko podgrywka była ciekawa ale również mieliśmy w postaci naszego gospodarza Pawła wspaniałego dowódcę batalionu, który zginął bohatersko w odpowiednim miejscu. Efektem końcowym działania było szybkie wycofanie z niespodzianką w postaci holowania rannego oraz jeńca.

Ćwiczenie zakończyło się podsumowaniem na boisku szkolnym. Po zakończeniu kursanci mogli jeszcze usłyszeć kilka ciekawych uwag od głównego instruktora mjr rez. Krzysztofa Wójcika. Wydaje mi się, że kursanci mimo ogromnego zmęczenia wyjechali nie tylko pełni emocji ale również nowej wiedzy i umiejętności.

Jako instruktor gratuluję wszystkim, którzy wytrwali do końca, a także mam nadzieję, że opinie rozpowszechnione w środowisku zgromadzi jeszcze większą ilość kursantów w przyszłorocznej edycji kursu.

Podsumowując, szkolenie udało się świetnie, miejsce w którym się odbył za sprawą niesamowitego właściciela wejdzie już na stałe do kalendarza szkoleń stowarzyszenia ObronaNarodowa.pl.

Koszty okazały się mniejsze i kursanci uiścili opłatę w wysokości 100 złotych, co nie wydaje się być kwotą wygórowaną, za lokalizację, częściowe wyżywienie oraz dużą ilość materiałów szkoleniowych.

Stanisław Drosio