Ratujmy Armię Krajową, cz.1: O próbach reformy Wojska Polskiego, czyli instrukcja kruszenia betonu
26 kwietnia 2018„Wojna to zbyt poważna sprawa, aby zostawiać ją w rękach generałów” – miał rzekomo powiedzieć, premier Francji w okresie I wojny światowej, Georges Clemenceau. Kto interesuje się sprawami Wojska Polskiego, widzi jak bardzo aktualne są te słowa również we współczesnej Polsce.
Przez kilka ostatnich dekad obserwujemy takie oto zjawisko: pojawia się nowy Minister Obrony Narodowej i otacza się wianuszkiem byłych generałów, stających się wiceministrami lub członkami gabinetu politycznego. Sprawa wygląda jeszcze gorzej, jeśli do głosu dochodzi generał – profesor, wtedy jego koncepcja staje się przysłowiowym gwoździem do trumny – vide: reforma dowodzenia profesora – generała Stanisława Kozieja (analizowaliśmy tę „reformę” na portalu ObronaNarodowa.pl już jakiś czas temu). Jakby tego było mało, przy ministrze mamy cały wianuszek obserwatorów i komentatorów określających się mianem merytorycznych przedstawicieli mediów. Ekscytują się oni decyzjami kadrowymi, milionowymi przetargami na skomplikowane systemy tudzież aferami obyczajowymi w szeregach armii. Jedni i drudzy nigdy specjalnie nie pochylili się nad tym co rzeczywiście dzieję się w Siłach Zbrojnych RP, nie obchodzi ich poziom szkolenia, biurokratyczna głupota lub absurdalne obowiązki wojskowych związane z produkcją ton dokumentacji do najprostszych szkoleń (szerzej o tych upiorach armii będziecie mogli Państwo przeczytać w kolejnych artykułach z serii „Ratujmy Armię Krajową”). Nie zastanawiają się oni, dlaczego w ciągu 4 miesięcy służby żołnierz nie wystrzeli więcej niż 100 szt. amunicji, dlaczego w systemie szkolenia nie wykorzystuje się doświadczeń za które polscy żołnierze płacili krwią w Iraku czy Afganistanie.
Nie interesuje ich, dlaczego w Siłach Zbrojnych są tylko 52 strzelnice, dlaczego żołnierze chodzą dalej w stalowych hełmach, choć pewien aktywny w mediach generał rezerwy obiecywał, że era stalowych hełmów się skończyła. Nie myślą o tym, dlaczego żołnierze używają oporządzenia indywidualnego wzorowanego na tym wprost z I Wojny Światowej (np.: słynne „szelki – dusicielki”), nie starają się wniknąć w aktualny stan techniczny (ile faktycznie wyjedzie w sytuacji alarmowej) wszelakiego sprzętu – od wozów bojowych po ciężarówki bazując wyłącznie na zbiurokratyzowanej statystyce. Co gorsza wymienieni powyżej, nie byli też wstanie – poza nielicznymi wyjątkami – wypowiedzieć się, jaką intelektualną zbrodnią było wprowadzenie reformy systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi w latach 2013/2014. Generałowie, którzy mogli wtedy powiedzieć NIE, wyrazić swój sprzeciw, albo włączyli się w prace nad tą „reformą”, albo w żaden sposób nie wyrażali dezaprobaty co do tworzonego systemu. Gdy odeszli do „cywila” rzekomo w proteście przeciw ministrowi Macierewiczowi, a faktycznie z przyczyn ambicjonalnych (nie otrzymując kolejnych gwiazdek i nowych funkcji), praktycznie nie zareagowali na decyzję podporządkowującą Terenowe Organy Administracji Wojskowej /TOAW/ Departamentowi Kadr MON. Gdy krytykowali Wojska Obrony Terytorialnej, nie wskazywali na merytoryczne problemy, taki jak dublowanie się kompetencji podczas sytuacji kryzysowej z TOAW – ami. Zamiast tego, prowadzone są idiotyczne, wręcz paranoiczne dyskusje, czy były minister był rosyjskim agentem lub o tym jak to WOT pożera środki przeznaczone dla wojsk operacyjnych oraz kanibalizuje kadry wojsk operacyjnych. Nie próbowali nawet prowadzić merytorycznej dyskusji – często właśnie potrzebnej z perspektywy oficerów rezerwy – generałów – a włączali się jedynie w hałaśliwą medialną rozgrywkę polityczną.
Jaki był cel takiego działania? Można snuć różne teorie patrząc na dalsze losy tych ludzi.
Minister Antoni Macierewicz bez wątpienia popełnił wiele błędów. Sami wielokrotnie na łamach portalu oraz w wystąpieniach publicznych naszych członków wskazywaliśmy takie sytuacje. I choć diagnoza niektórych problemów Wojska Polskiego była trafna, to „leczenie cholery za pomocą dżumy” nie rozwiązywało problemów zastanych po poprzednikach. Wręcz odwrotnie wywołało efekt domina.
Analizując działania byłego już Ministra Obrony Narodowej, można rzec, że na pewno nie był najlepszym Ministrem po 1989 roku, ale też na pewno nie był najgorszym. Z dużych plusów jego działania to przede wszystkim decyzja o odbudowie Wojsk Obrony Terytorialnej w formie aktywnej rezerwy, a nie wyłącznie rozwinięcia mobilizacyjnego Sił Zbrojnych RP. Projekt odbudowy infrastruktury i liczebności Sił Zbrojnych realizowany także poprzez projekty odbudowy rezerw osobowych SZ RP, a także próba budowy „cybernetycznych” elementów armii. Do minusów na pewno można włączyć całą sferę komunikacji i informowania. Brak wizji reformy szkolnictwa wojskowego, fatalne decyzje personalne w obszarze doboru kadr oraz archaiczny sposób zarządzania Ministerstwem bez reformy funkcjonalnej. Ekipa Ministra Macierewicza niezbyt dobrze radziła sobie z dużymi programami technicznej modernizacji Sił Zbrojnych, choć np. Wprowadzenie radomskiego karabinka MSBS do Sił Zbrojnych było majstersztykiem. Jeśli weźmiemy pod uwagę obowiązujące w armii procedury w tym obszarze, można wnioskować, że gdyby nie determinacja niektórych osób z kierownictwa resortu, MSBS wszedłby do użytku jako nie najnowsza już konstrukcja za jakieś 5 – 7 lat.
Obecnie należy zadać sobie pytanie, jak dalej będą kontynuowane zmiany w armii przez nową ekipę pod wodzą Ministra Mariusza Błaszczaka. Dzisiaj możemy zaadresować dwa główne zagadnienia, które mogą zatrzymać zmiany w armii. Pierwsze to wybory samorządowe i wiążące się z tym zalecenie kierownictwa partii rządzącej w sprawie wyciszenia tematów związanych z wojskiem, jako zbyt „kontrowersyjnych” społecznie. Drugie, dotyczy faktu, że w nowej ekipie widać sprawnych administratorów, którzy bez wątpienia mają doświadczenie w układaniu procesów związanych z machiną biurokratyczną (nota bene są to działania niezbędne w MON), a którzy kompletnie nie chcą wnikać w sprawy merytoryczne wojska i być może zdecydują się w związku z tym „oddać wojskowym, co wojskowe”. Niestety, jak to zostało nakreślone powyżej, Ci „wojskowi” nie myślą kategoriami użyteczności Sił Zbrojnych w razie wojny, skupiając się na przetrwaniu i ewentualnie rozwoju dalszej kariery.
W tym miejscu warto zwrócić się na wschód i popatrzeć jak Władimir Władimirowicz Putin reformował w ostatnich latach wojska Federacji Rosyjskiej – działania te były prowadzone pod kątem praktycznego użycia sił zbrojnych. Kontrolujących nie interesował tam stan „papierowy” wojska – co niestety jest codziennością w działaniach Departamentu Kontroli MON – ale stan faktyczny gotowości bojowej i zdolności do działania na polu walki. W ten sposób z niesprawnej machiny biurokratycznej Putin seriami niespodziewanych alarmów bojowych, które można liczyć w setkach oraz ćwiczeniami, których realia miały oddawać przyszłe pole walki „postawił na nogi” rosyjskie siły zbrojne.
Co powinno zatem zrobić obecne kierownictwo naszego MON, aby choć trochę zmienić pokutujący dzisiaj koncesyjno – etatystyczny wizerunek Wojska Polskiego? W mojej opinii powodzenie dalszych zmian jest możliwe wyłącznie w przypadku skupienia się ich realizacji na czterech obszarach:
Reformy szkolnictwa wojskowego poprzez odbudowę silnego intelektualnie, niezależnego, nowoczesnego mentalnie, otwartego koncepcyjnie centralnego ośrodka myśli obronnej jakim powinna stać się Akademia Sztuki Wojennej.
Reformy Sztabu Generalnego jak głównego ośrodka decyzyjnego w Siłach Zbrojnych RP. To właśnie instytucja, która stoi na straży status quo wielu pomysłów byłych i obecnych generałów, a przecież powinna stanowić mózg armii, który swoją kreatywności i perspektywicznym widzenie stara się, aby Siły Zbrojne zawsze potrafiły podołać wyzwaniu jakim jest bezpieczeństwo zewnętrzne Rzeczpospolitej Polskiej.
Budowy komponentu „cybernetycznego” Sił Zbrojnych. Działania cybernetyczne obecnie nie znajdują zrozumienia w Siłach Zbrojnych RP. Można na zasadzie analogii historycznej nawiązać do przykładu pojawiania się broni pancernej i kompletnego ignorowania jej siły i znaczenia w wojsku II Rzeczpospolitej co przyczyniło się do porażki września 1939.
Ponad wszystko zaś decydenci powinni promować obywateli – żołnierzy skupionych w Wojskach Obrony Terytorialnej. Oczywiście nie może się to odbywać kosztem wojsk operacyjny, ale raczej w procesie budowy efektu synergii obydwu typów Wojska Polskiego. Dzięki zaangażowaniu obywateli niezależnych myślą, spojrzeniem oraz finansowaniem życia codziennego ich opinia zawsze będzie szczera, prawdziwa i nieobarczona skazą układu pracownik – pracodawca.
Na tym kończymy pierwszy artykuł cyklu „Ratujmy Armię Krajową” zachęcamy jednocześnie do czytania kolejnych jego odsłon, które pojawią się na naszym portalu już niebawem. Będziemy w nich rozwijać kolejne tematy, które zostały wymienione w niniejszym artykule. Mamy nadzieję, że ich treść pozwoli naszym czytelnikom lepiej zrozumieć, jak mogą pozytywnie zmienić się Siły Zbrojne przy aktywnym zaangażowaniu całego społeczeństwa Rzeczpospolitej Polskiej. Pamiętajmy, że Wojsko Polskie, jest wspólną wartością narodu i nikt nie może sobie go przywłaszczać.
Stanisław Drosio – Prezes Zarządu Stowarzyszenia ObronaNarodowa.pl Ruch na Rzecz Obrony Terytorialnej