Sprawozdanie Dowódcy projektu Lekka Piechota Obrony Narodowej Jacka Klimanka z pobytu w roli obserwatora ćwiczeń poligonowych 21bOT, 2BOT (Lubelskiej) na szkoleniu zintegrowanym na OSPWL Wędrzyn.

3 lutego 2018 Kordek

Wiedziony informacją znalezioną w mediach społecznościowych dowiedziałem się, że dwa pododdziały 21 batalionu lekkiej piechoty, 2 Lubelskiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej udają się do OSPWL Wędrzyn w celu przejścia szkolenia zintegrowanego, czyli dwutygodniowego szkolenia poligonowego realizowanego w sposób ciągły. Przypomnę, że szkolenie tego typu wpisane jest w program szkolenia WOT i zgodnie z nim odbywa je każdy żołnierz. Kilkuset z nich właśnie rozpoczęło ten etap.

Wojska Obrony Terytorialnej, najmłodszy z rodzajów wojsk i chyba jedyny „rodzący” się w tak gęstej atmosferze niewiedzy, niepewności, czy nawet hejtu z jednej strony, a oczekiwania i zadowolenia z drugiej. Zdecydowanie należę do tej drugiej grupy, ale nie jestem człowiekiem łatwowiernym zatem skoro nadarzyła się okazja postanowiłem niej skorzystać, w końcu to na „moim” terenie będą ćwiczyć przez dwa tygodnie.
Kontaktując się z Dowództwem WOT wyjaśniłem, że chciałbym „od kuchni” zobaczyć jak wygląda zwykły dzień szkoleniowy terytorialsów i wziąć udział w szkoleniu jako obserwator. Co prawda oczekiwanie na „zielone światło” trwało kilka dni jednak spotkałem się ze zrozumieniem zarówno szefa szkolenia formacji jak i jej rzecznika prasowego, a po rozmowie telefonicznej z dowódcą Lubelskiej brygady płk. Nestarowiczem umówiłem termin przyjazdu.
O poranku 31 stycznia pojawiłem się w umówionym miejscu skąd odebrał mnie przysłany w tym celu pojazd, po kilku minutach byłem na terenie zgrupowania. Już wcześniej wiedziałem, że szkolenie odbywa również mój dobry kolega z pokrewnej organizacji proobronnej, członek Legii Akademickiej Damian Duda. Jego też dowódca batalionu wyznaczył jako osobę kontaktową.
Dowódcę Brygady i batalionu spotkałem w trakcie powrotu ze śniadania, przedstawiłem się krótko wyjaśniając powód mojej wizyty. Odbyliśmy kilkuminutową rozmowę zarówno o charakterze samej Brygady jak i o żołnierzach ją tworzących, zapoznałem się z zajęciami w danym dniu, a także wymieniłem ciekawe uwagi, co do żołnierzy rezerwy powracających do służby w WOT. Spotkałem ich zresztą podczas szkolenia. Zajmują stanowiska zarówno zawodowe jak i TSW, co jest bardzo dużym pozytywem, a ich zróżnicowane specjalności stanowią rzeczywistą wartość dodaną.
Pododdziały właśnie ładowały się na pojazdy, aby punktualnie o godzinie ósmej rozpocząć szkolenia na obiektach, w tym dniu szkolenie ogniowe na strzelnicy piechoty oraz taktyczne na Centralnym Ośrodku Zurbanizowanym „Nowy Mur”.
Krótka zbiórka, przedstawienie tematyki, warunków bezpieczeństwa i do roboty.
Szkolenie ogniowe prowadzone znaną wszystkim żołnierzom metodą pętli z punktami nauczania oraz cztery rubieże ogniowe do prowadzenia strzelań. Każdy, kto szkolił wojsko wie, że to normalka, ale nie każdy potrafi zrozumieć, że jest to model efektywny jeżeli tylko szkolenie prowadzone jest ciekawie i z zaangażowaniem, o czym za chwilę.
Na punkcie amunicyjnym niespodzianka, spotykam kolegę z czasu służby w 17 Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej, towarzysza broni z Iraku. Miło spotkać się po latach, przez chwilę wspomnieć City Hall…
Pozostawiono mi całkowitą swobodę poruszania się po obiekcie, Damian w tym czasie wspomagał instruktorsko jeden z punktów nauczania. Za całość szkolenia odpowiadał dowódca kompanii por. Piotr Pyszczak z którym odbyłem kilka ciekawych rozmów dotyczących zarówno szkolenia jak i samych żołnierzy TSW, okazało się między innymi, że poligon już od pierwszych dni weryfikuje przygotowanie kondycyjne i mentalnościowe nie jednego z żołnierzy. Z dowódcą mogłem podzielić się doświadczeniami z udziału w ćwiczeniach jakie moja organizacja realizuje we współdziałaniu z 17 WBZ, przed nami WILK-18, a w Lubuskim na razie brak obrony terytorialnej więc staramy się stanowić jej ekwiwalent podczas ćwiczeń.
W szkoleniu biorą udział nie tylko żołnierze, którzy jako jedni z pierwszych wzięli udział w tak zwanych „szesnastkach”, ale też tacy, którzy ukończyli je dosłownie kilka tygodni temu, co biorąc pod uwagę jakie rodzaje wykonywanych strzelań zobaczyłem było dla mnie sporym zaskoczeniem. No właśnie strzelania. Stopień skomplikowania różny, ale nie odbiegający od wojskowego standardu, niektóre jednak zdecydowanie inne niż te które Kowalski pamięta z służby zasadniczej. Przykładem niech będzie strzelanie zespołowe sześcioosobową sekcją (bez kierowania ogniem) przy czym połowa sekcji (zespół) prowadzi ogień, a druga połowa w założeniu ubezpiecza lub ładuje broń, zmiana zespołów prowadzących ogień następuje po komendzie kierownika strzelania. Zanim żołnierze osiągną linię otwarcia ognia znajdują się w postawie leżącej, na linii wyjściowej skąd po zmianie magazynka podczołgują się do stanowisk ogniowych. I rzecz ciekawa, żołnierze od początku uczeni są selekcji ważności celów i kolejności ich niszczenia. Pamiętając czasy szkolenia służby zasadniczej rzecz nie do osiągnięcia w pierwszym roku służby. Każda ze zmian, które obserwowałem zaliczyła minimum 80% rażonych celów. Oczywiście oprócz strzelań szkolenie trwało również na punktach nauczania, na których doskonalono umiejętność użytkowania masek przeciwgazowych, pracę na broni czy zasady opuszczania środków transportowych.
Ze strzelnicy udałem się na Centralny Ośrodek Zurbanizowany „Nowy Mur” gdzie drugi pododdział poznawał podstawy wiedzy z zakresu działania w terenie zurbanizowanym. Każdy żołnierz musi mieć świadomość, że przestrzeń walki, to wszystko co go otacza i jest nią nie tylko las, pole czy góry, ale również przestrzeń miejska, walki w takim środowisku należy się spodziewać i nauczyć. Nic bardziej mylnego w niektórych twierdzeniach, że żołnierze obrony terytorialnej będą, bądź są uczeni działań pokrewnych do tych jakie wykonują żołnierze Wojsk Specjalnych. Mówiąc obrazowo uważam, że żołnierz każdej formacji powinien potrafić walczyć w mieście, nawet lotnik ponieważ nigdy nie jest pewien czy nie będzie zmuszony ukrywać się tam po ewentualnym zestrzeleniu. Zatem nikogo nie powinno dziwić, że działania w mieście uczą się żołnierze obrony terytorialnej. W przypadku tej formacji, a szczególnie na etapie szkolenia dotyczącym podstaw żołnierze uczeni są działań niekinetycznych do których należy między innymi obserwacja obiektów, służba patrolowa czy też służba na posterunkach kontrolnych. Z czasem dołożone do tego zostanie współdziałanie z służbami cywilnymi oraz miejscową ludnością.
MOUT – Military Operation In Urban Terain czyli Operacje Militarne w Terenie Zurbanizowanym, podstaw tego właśnie działania uczą się żołnierze. Punkty szkoleniowe takie jak: obserwacja, nauka podejścia do miejscowości, nauka poruszania się ulicami, nauka poruszania się pomiędzy budynkami, izolowanie budynków, to właśnie składa się na podstawy. Środowisko miejskie jest znacznie trudniejsze zatem i wiedzy więcej należy przyswoić.
CQB – Close Quarters Battle, to z kolei Walka w Przestrzeniach Zamkniętych, a więc zazwyczaj walka w pomieszczeniach, na bardzo bliskich odległościach, a niekiedy w bezpośrednim kontakcie z przeciwnikiem. Nie można wyobrazić sobie działań miejskich, nawet niekinetycznych bez konieczności wchodzenia do pomieszczeń i tego właśnie uczą się terytorialsi. Na początek jak zwykle podstawy, czyli: obserwacja, wejście do miejscowości, sprawdzanie przestrzeni pomiędzy budynkami, wybór miejsc na posterunki kontrolne, izolacja szczególnie ważnych obiektów. Obserwacja instruktorów daje mi podstawy do tego żeby twierdzić, że żołnierze zostaną dobrze przygotowani, że zdobędą odpowiednią wiedzę oraz podstawy z którymi można wyjść w przyszłości do zagadnień trudniejszych. O ile podczas szkolenia ogniowego nie było konieczności korzystania z wiedzy członków MZS-ów, o tyle w przypadku działań miejskich okazała się ona bardzo przydatna. Dodać należy, że część 21 blp w swoje zadania ma wpisane operowanie w przestrzeni miejskiej, co związane jest z aktywnością na terenie miasta Lublin.
MZS – Mobline Zespoły Szkoleniowe, w większości złożone z żołnierzy Wojsk Specjalnych będących już w rezerwie, służących swą wiedzą i doświadczeniem jako swoiści mentorzy. Dobry pomysł dowódcy WOT, na pozyskanie instruktorów z bardzo dużym doświadczeniem. Przyglądałem się ich pracy właśnie podczas szkolenia na „Nowym Murze” nie znalazłem zadufanych w sobie specjalsów, nie spotkałem się ze słowami „tego wam nie pokażemy, bo to utajnione” spotkałem za to bardzo merytorycznych ludzi, otwartych i ukierunkowanych żeby nauczyć, słuchających uwag i pytań oraz wyjaśniających problemy. Spotkałem się już z różnymi opiniami w tym temacie i wierzę, że opinie te były uprawnione ponieważ różni są ludzie i charaktery jednak osoby, które spotkałem zrobiły zdecydowanie pozytywne wrażenie.
Instruktorzy. Wszystkie zajęcia na punktach nauczania prowadzą żołnierze szkolących się pododdziałów, część z nich to żołnierze zawodowi, ale są też żołnierze TSW posiadający wystarczający zasób wiedzy aby nauczać innych. Często są to członkowie organizacji proobronnych. Rolę instruktorów pełnią również oficerowie, po ukończonych niedawno kursach. Biorą pod uwagę tę grupę można stwierdzić, że coś czego im jeszcze brakuje, to praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Daje się zauważyć pewne niezdecydowanie oraz braki merytoryczne, ale przecież i Oni są tu po to, aby nabrać doświadczenia.
Gorąca herbata. Nic tak nie cieszy podczas zajęć w zimny i w większości deszczowy dzień jak możliwość wypicia podczas przerwy kubka gorącej herbaty. Przerwa, to również czas w trakcie którego terytorialsi przestają być pokornymi uczniami, a stają się głośną gromadą bliskich sobie ludzi. Mają o czym rozmawiać i z czego się pośmiać, zbici w kilku lub kilkunastu osobowe grupki są głośni i wyluzowani. Damian wskazuje mi ludzi z organizacji proobronnych, całkiem ich sporo, są też osoby które znam osobiście, byli w Międzyrzeczu podczas ćwiczeń „Obrońca” w roku 2014 i 2015. Instruktorzy nie stronią od towarzystwa choć zazwyczaj sami tworzą „grupkę dyskusyjną”. Z taką właśnie grupą stoję i rozmawiam. Ciekawa wymiana doświadczeń i spostrzeżeń dotyczących uzbrojenia strzeleckiego, praktycznie każda ze stojących osób ma za sobą doświadczenia ze służby poza granicami kraju: „specjalsi” wiadomo, różne kraje, różny czas „szturman” Kosowo i Irak „razwiedczik” Afganistan, jest i terytorials z doświadczeniami pomocy humanitarnej w Iraku, Syrii i Ukrainie, ciekawe towarzystwo, jest o czym pogadać, karabin wyborowy z armaty ZU czemu nie.
Prognoza na rozwój? Wszystkim czarnowidzom powiem jedno, zmieńcie obiekt zainteresowań, to co się dzieje robione jest w sposób planowy i profesjonalny, nie sposób nie popełniać błędów tak więc i te mają miejsce, najważniejsze aby wyciągać z nich naukę.

Za możliwość uczestniczenia w szkoleniu dziękuję Dowództwu WOT oraz dowódcy Brygady, natomiast za „puszczenie mnie samopas” dziękuję dowódcy batalionu, dzięki temu mogłem być obiektywny i zajrzeć tam gdzie chciałem.

Pozdrawiam.
mł.chor.rez. Jacek Klimanek
dowódca projektu Lekka Piechota Obrony Narodowej


Sprawozdanie Dowódcy projektu Lekka Piechota Obrony Narodowej Jacka Klimanka z pobytu w roli obserwatora ćwiczeń poligonowych 21bOT, 2BOT (Lubelskiej) na szkoleniu zintegrowanym na OSPWL Wędrzyn.

3 lutego 2018 Kordek

 

Wiedziony informacją znalezioną w mediach społecznościowych dowiedziałem się, że dwa pododdziały 21 batalionu lekkiej piechoty, 2 Lubelskiej Brygady Wojsk Obrony Terytorialnej udają się do OSPWL Wędrzyn w celu przejścia szkolenia zintegrowanego, czyli dwutygodniowego szkolenia poligonowego realizowanego w sposób ciągły. Przypomnę, że szkolenie tego typu wpisane jest w program szkolenia WOT i zgodnie z nim odbywa je każdy żołnierz. Kilkuset z nich właśnie rozpoczęło ten etap.

Wojska Obrony Terytorialnej, najmłodszy z rodzajów wojsk i chyba jedyny „rodzący” się w tak gęstej atmosferze niewiedzy, niepewności, czy nawet hejtu z jednej strony, a oczekiwania i zadowolenia z drugiej. Zdecydowanie należę do tej drugiej grupy, ale nie jestem człowiekiem łatwowiernym zatem skoro nadarzyła się okazja postanowiłem niej skorzystać, w końcu to na „moim” terenie będą ćwiczyć przez dwa tygodnie.
Kontaktując się z Dowództwem WOT wyjaśniłem, że chciałbym „od kuchni” zobaczyć jak wygląda zwykły dzień szkoleniowy terytorialsów i wziąć udział w szkoleniu jako obserwator. Co prawda oczekiwanie na „zielone światło” trwało kilka dni jednak spotkałem się ze zrozumieniem zarówno szefa szkolenia formacji jak i jej rzecznika prasowego, a po rozmowie telefonicznej z dowódcą Lubelskiej brygady płk. Nestarowiczem umówiłem termin przyjazdu.
O poranku 31 stycznia pojawiłem się w umówionym miejscu skąd odebrał mnie przysłany w tym celu pojazd, po kilku minutach byłem na terenie zgrupowania. Już wcześniej wiedziałem, że szkolenie odbywa również mój dobry kolega z pokrewnej organizacji proobronnej, członek Legii Akademickiej Damian Duda. Jego też dowódca batalionu wyznaczył jako osobę kontaktową.
Dowódcę Brygady i batalionu spotkałem w trakcie powrotu ze śniadania, przedstawiłem się krótko wyjaśniając powód mojej wizyty. Odbyliśmy kilkuminutową rozmowę zarówno o charakterze samej Brygady jak i o żołnierzach ją tworzących, zapoznałem się z zajęciami w danym dniu, a także wymieniłem ciekawe uwagi, co do żołnierzy rezerwy powracających do służby w WOT. Spotkałem ich zresztą podczas szkolenia. Zajmują stanowiska zarówno zawodowe jak i TSW, co jest bardzo dużym pozytywem, a ich zróżnicowane specjalności stanowią rzeczywistą wartość dodaną.
Pododdziały właśnie ładowały się na pojazdy, aby punktualnie o godzinie ósmej rozpocząć szkolenia na obiektach, w tym dniu szkolenie ogniowe na strzelnicy piechoty oraz taktyczne na Centralnym Ośrodku Zurbanizowanym „Nowy Mur”.
Krótka zbiórka, przedstawienie tematyki, warunków bezpieczeństwa i do roboty.
Szkolenie ogniowe prowadzone znaną wszystkim żołnierzom metodą pętli z punktami nauczania oraz cztery rubieże ogniowe do prowadzenia strzelań. Każdy, kto szkolił wojsko wie, że to normalka, ale nie każdy potrafi zrozumieć, że jest to model efektywny jeżeli tylko szkolenie prowadzone jest ciekawie i z zaangażowaniem, o czym za chwilę.
Na punkcie amunicyjnym niespodzianka, spotykam kolegę z czasu służby w 17 Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej, towarzysza broni z Iraku. Miło spotkać się po latach, przez chwilę wspomnieć City Hall…
Pozostawiono mi całkowitą swobodę poruszania się po obiekcie, Damian w tym czasie wspomagał instruktorsko jeden z punktów nauczania. Za całość szkolenia odpowiadał dowódca kompanii por. Piotr Pyszczak z którym odbyłem kilka ciekawych rozmów dotyczących zarówno szkolenia jak i samych żołnierzy TSW, okazało się między innymi, że poligon już od pierwszych dni weryfikuje przygotowanie kondycyjne i mentalnościowe nie jednego z żołnierzy. Z dowódcą mogłem podzielić się doświadczeniami z udziału w ćwiczeniach jakie moja organizacja realizuje we współdziałaniu z 17 WBZ, przed nami WILK-18, a w Lubuskim na razie brak obrony terytorialnej więc staramy się stanowić jej ekwiwalent podczas ćwiczeń.
W szkoleniu biorą udział nie tylko żołnierze, którzy jako jedni z pierwszych wzięli udział w tak zwanych „szesnastkach”, ale też tacy, którzy ukończyli je dosłownie kilka tygodni temu, co biorąc pod uwagę jakie rodzaje wykonywanych strzelań zobaczyłem było dla mnie sporym zaskoczeniem. No właśnie strzelania. Stopień skomplikowania różny, ale nie odbiegający od wojskowego standardu, niektóre jednak zdecydowanie inne niż te które Kowalski pamięta z służby zasadniczej. Przykładem niech będzie strzelanie zespołowe sześcioosobową sekcją (bez kierowania ogniem) przy czym połowa sekcji (zespół) prowadzi ogień, a druga połowa w założeniu ubezpiecza lub ładuje broń, zmiana zespołów prowadzących ogień następuje po komendzie kierownika strzelania. Zanim żołnierze osiągną linię otwarcia ognia znajdują się w postawie leżącej, na linii wyjściowej skąd po zmianie magazynka podczołgują się do stanowisk ogniowych. I rzecz ciekawa, żołnierze od początku uczeni są selekcji ważności celów i kolejności ich niszczenia. Pamiętając czasy szkolenia służby zasadniczej rzecz nie do osiągnięcia w pierwszym roku służby. Każda ze zmian, które obserwowałem zaliczyła minimum 80% rażonych celów. Oczywiście oprócz strzelań szkolenie trwało również na punktach nauczania, na których doskonalono umiejętność użytkowania masek przeciwgazowych, pracę na broni czy zasady opuszczania środków transportowych.
Ze strzelnicy udałem się na Centralny Ośrodek Zurbanizowany „Nowy Mur” gdzie drugi pododdział poznawał podstawy wiedzy z zakresu działania w terenie zurbanizowanym. Każdy żołnierz musi mieć świadomość, że przestrzeń walki, to wszystko co go otacza i jest nią nie tylko las, pole czy góry, ale również przestrzeń miejska, walki w takim środowisku należy się spodziewać i nauczyć. Nic bardziej mylnego w niektórych twierdzeniach, że żołnierze obrony terytorialnej będą, bądź są uczeni działań pokrewnych do tych jakie wykonują żołnierze Wojsk Specjalnych. Mówiąc obrazowo uważam, że żołnierz każdej formacji powinien potrafić walczyć w mieście, nawet lotnik ponieważ nigdy nie jest pewien czy nie będzie zmuszony ukrywać się tam po ewentualnym zestrzeleniu. Zatem nikogo nie powinno dziwić, że działania w mieście uczą się żołnierze obrony terytorialnej. W przypadku tej formacji, a szczególnie na etapie szkolenia dotyczącym podstaw żołnierze uczeni są działań niekinetycznych do których należy między innymi obserwacja obiektów, służba patrolowa czy też służba na posterunkach kontrolnych. Z czasem dołożone do tego zostanie współdziałanie z służbami cywilnymi oraz miejscową ludnością.
MOUT – Military Operation In Urban Terain czyli Operacje Militarne w Terenie Zurbanizowanym, podstaw tego właśnie działania uczą się żołnierze. Punkty szkoleniowe takie jak: obserwacja, nauka podejścia do miejscowości, nauka poruszania się ulicami, nauka poruszania się pomiędzy budynkami, izolowanie budynków, to właśnie składa się na podstawy. Środowisko miejskie jest znacznie trudniejsze zatem i wiedzy więcej należy przyswoić.
CQB – Close Quarters Battle, to z kolei Walka w Przestrzeniach Zamkniętych, a więc zazwyczaj walka w pomieszczeniach, na bardzo bliskich odległościach, a niekiedy w bezpośrednim kontakcie z przeciwnikiem. Nie można wyobrazić sobie działań miejskich, nawet niekinetycznych bez konieczności wchodzenia do pomieszczeń i tego właśnie uczą się terytorialsi. Na początek jak zwykle podstawy, czyli: obserwacja, wejście do miejscowości, sprawdzanie przestrzeni pomiędzy budynkami, wybór miejsc na posterunki kontrolne, izolacja szczególnie ważnych obiektów. Obserwacja instruktorów daje mi podstawy do tego żeby twierdzić, że żołnierze zostaną dobrze przygotowani, że zdobędą odpowiednią wiedzę oraz podstawy z którymi można wyjść w przyszłości do zagadnień trudniejszych. O ile podczas szkolenia ogniowego nie było konieczności korzystania z wiedzy członków MZS-ów, o tyle w przypadku działań miejskich okazała się ona bardzo przydatna. Dodać należy, że część 21 blp w swoje zadania ma wpisane operowanie w przestrzeni miejskiej, co związane jest z aktywnością na terenie miasta Lublin.
MZS – Mobline Zespoły Szkoleniowe, w większości złożone z żołnierzy Wojsk Specjalnych będących już w rezerwie, służących swą wiedzą i doświadczeniem jako swoiści mentorzy. Dobry pomysł dowódcy WOT, na pozyskanie instruktorów z bardzo dużym doświadczeniem. Przyglądałem się ich pracy właśnie podczas szkolenia na „Nowym Murze” nie znalazłem zadufanych w sobie specjalsów, nie spotkałem się ze słowami „tego wam nie pokażemy, bo to utajnione” spotkałem za to bardzo merytorycznych ludzi, otwartych i ukierunkowanych żeby nauczyć, słuchających uwag i pytań oraz wyjaśniających problemy. Spotkałem się już z różnymi opiniami w tym temacie i wierzę, że opinie te były uprawnione ponieważ różni są ludzie i charaktery jednak osoby, które spotkałem zrobiły zdecydowanie pozytywne wrażenie.
Instruktorzy. Wszystkie zajęcia na punktach nauczania prowadzą żołnierze szkolących się pododdziałów, część z nich to żołnierze zawodowi, ale są też żołnierze TSW posiadający wystarczający zasób wiedzy aby nauczać innych. Często są to członkowie organizacji proobronnych. Rolę instruktorów pełnią również oficerowie, po ukończonych niedawno kursach. Biorą pod uwagę tę grupę można stwierdzić, że coś czego im jeszcze brakuje, to praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Daje się zauważyć pewne niezdecydowanie oraz braki merytoryczne, ale przecież i Oni są tu po to, aby nabrać doświadczenia.
Gorąca herbata. Nic tak nie cieszy podczas zajęć w zimny i w większości deszczowy dzień jak możliwość wypicia podczas przerwy kubka gorącej herbaty. Przerwa, to również czas w trakcie którego terytorialsi przestają być pokornymi uczniami, a stają się głośną gromadą bliskich sobie ludzi. Mają o czym rozmawiać i z czego się pośmiać, zbici w kilku lub kilkunastu osobowe grupki są głośni i wyluzowani. Damian wskazuje mi ludzi z organizacji proobronnych, całkiem ich sporo, są też osoby które znam osobiście, byli w Międzyrzeczu podczas ćwiczeń „Obrońca” w roku 2014 i 2015. Instruktorzy nie stronią od towarzystwa choć zazwyczaj sami tworzą „grupkę dyskusyjną”. Z taką właśnie grupą stoję i rozmawiam. Ciekawa wymiana doświadczeń i spostrzeżeń dotyczących uzbrojenia strzeleckiego, praktycznie każda ze stojących osób ma za sobą doświadczenia ze służby poza granicami kraju: „specjalsi” wiadomo, różne kraje, różny czas „szturman” Kosowo i Irak „razwiedczik” Afganistan, jest i terytorials z doświadczeniami pomocy humanitarnej w Iraku, Syrii i Ukrainie, ciekawe towarzystwo, jest o czym pogadać, karabin wyborowy z armaty ZU czemu nie.
Prognoza na rozwój? Wszystkim czarnowidzom powiem jedno, zmieńcie obiekt zainteresowań, to co się dzieje robione jest w sposób planowy i profesjonalny, nie sposób nie popełniać błędów tak więc i te mają miejsce, najważniejsze aby wyciągać z nich naukę.

Za możliwość uczestniczenia w szkoleniu dziękuję Dowództwu WOT oraz dowódcy Brygady, natomiast za „puszczenie mnie samopas” dziękuję dowódcy batalionu, dzięki temu mogłem być obiektywny i zajrzeć tam gdzie chciałem.

Pozdrawiam.
mł.chor.rez. Jacek Klimanek
dowódca projektu Lekka Piechota Obrony Narodowej

Galeria: